Jedna z brutalniejszych kampanii wyborczych do parlamentu 2023 dobiega końca. Jak ją oceniasz z punktu widzenia swojej aktywności przed wyborami, rozmów z wyborcami? Jakie wnioski wyciągasz? Jeśli Lewica powinna być w Sejmie – jak zachęcał/a/eś wyborców, by ich o tym przekonać?
Do wypowiedzi zaprosiłam (na fot. od lewej) Halinę Renz, Andrzeja Krzyżanowskiego i Annę Turską.
Halina Renz – bydgoszczanka z Fordonu, długoletnia pracowniczka Centrum Onkologii, kandyduje na posłankę w okręgu nr 4, z pozycji 19.
– Podczas moich rozmów ze znajomymi i pacjentami było mniej emocji, nie padały obraźliwe słowa, ani nie było ataków personalnych. Uważam, że kampania nie powinna być agresywna, ale niestety taka jest. Ataki słowne na polityków i kandydatów, nie świadczą dobrze o naszej kulturze i demokracji, wręcz odwrotnie pokazują jacy jesteśmy zagubieni we współczesnej rzeczywistości.
W toku prowadzonych rozmów nikt nie miał wątpliwości, że Lewica musi być w Sejmie. Zachęcałam wszystkich do głosowania na Lewicę, tłumacząc jak ważne jest, żebyśmy byli trzecią siłą w Sejmie.
Jestem przekonana, że niektórych zachęciłam, żeby oddali głos na listę Komitetu Wyborczego Nowej Lewicy.
Słowa Roberta Biedronia mówią wszystko: „Jesteśmy gotowi na zwycięstwo, jesteśmy gotowi na utworzenie demokratycznego, europejskiego i nowoczesnego rządu”. I jesteśmy gotowi do przejęcia odpowiedzialności za przyszłość Polski.
***
Andrzej Krzyżanowski – mieszkaniec Ciechocinka, kandydujący do Sejmu w okręgu nr 5, z pozycji 15. Jest b. oficerem Wojska Polskiego, członkiem Rady Powiatowej Nowej Lewicy w Aleksandrowie Kujawskim:
– Im bliżej wyborów, tym temperatura wymiany poglądów wzrasta. W moim odczuciu dotyczy to głownie kontaktów i relacji na forach społecznościowych i w mediach, natomiast w bezpośrednich relacjach – mówię to z własnego doświadczenia – argumenty w dyskusji wydają się bardziej wyważone. Oczywiście to zależy od miejsca i środowiska, w którym prowadzi się rozmowy. Niemniej jednak w spotkaniach twarzą w twarz, jak dotąd nie spotkałem się z przejawami agresji, chociaż dyskusje bywają żywiołowe.
Dlatego pozwolę sobie na wyciągnięcie wniosku, że prezes Kaczyński celowo podgrzewa atmosferę i gra na emocjach, aby unikać merytorycznej dyskusji na temat sytuacji w naszym kraju po ośmiu latach sprawowania władzy przez PiS. Dotyczy to zarówno debaty, a w zasadzie jej braku w relacjach wewnętrznych, jak relacji naszych jako państwa ze światem zewnętrznym. Stworzenie atmosfery lęków pozwala budować Kaczyńskiemu wizję totalnego zagrożenia, którym stara się przykryć rzeczywiste problemy, tj. z funkcjonowaniem służby zdrowia, wysoką inflacją, czy generalnie rzecz ujmując – nieudolnym zarządzaniem państwem.
W swoich wypowiedziach starałem się przekazać, że Lewica w parlamencie dokona zmian w funkcjonowaniu najważniejszych instytucji Rzeczypospolitej, ale opartych na racjonalnej ocenie potrzeb i oczekiwań społeczeństwa. To przede wszystkim: zwiększenie dostępności do usług medycznych, przywrócenie kobietom należnych im praw, usprawnienie systemu komunikacyjnego – walka z wykluczeniem komunikacyjnym wielu gmin i powiatów, podniesienie poziomu życia najsłabiej sytuowanym, w tym emerytom i rencistom – podniesienie najniższego wynagrodzenia i najniższych emerytur.
W tym również w dziedzinie – w środowisku Lewicy niedocenianej, a z punktu widzenia szerokich kręgów społeczeństwa istotnej, czyli budowania poczucia bezpieczeństwa zewnętrznego naszego kraju. Sądzę, że tutaj nie wystarczy skupić się na podkreślaniu naszego udziału w Unii Europejskiej czy NATO, ale również na umiejętnym definiowaniu celów i zadań do osiągnięcia, aby przywrócić Polsce zdolność do kreowania polityki zarówno w regionie, jak i w skali globalnej. Podkreślenia wymaga doprowadzenie przez PiS do utraty znaczenia naszego kraju i totalny brak umiejętności w uprawianiu polityki zagranicznej.
Sądzę, że konieczne jest przedstawienie wizji i planu Lewicy w zakresie budowy Wojska Polskiego, jako jednego z istotnych czynników kształtowania środowiska bezpieczeństwa w naszej części Europy, a tego w przekazie Nowej Lewicy brakuje.
Nie powinniśmy pozwolić na postrzeganie NL w świadomości społecznej jako ugrupowania niedoceniającego roli Sił Zbrojnych w budowaniu poczucia bezpieczeństwa w zmieniającej się rzeczywistości. Tutaj należy podkreślić, że Lewica dostrzegając zagrożenia zewnętrzne, w tym agresywną politykę Moskwy – dążącej do odbudowy wszelkimi siłami swojej strefy wpływów – docenia rolę Wojska Polskiego i budowanie jego potencjału, ale w przeciwieństwie do polityki PiS inaczej definiuje priorytety w budowie potencjału obronnego państwa, w tym Sił Zbrojnych:
- stworzenie racjonalnego Systemu Dowodzenia i Kierowania Siłami Zbrojnymi w czasie pokoju, kryzysu i wojny;
- odbudowa potencjału bojowego WP, w tym efektywnego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej;
- odtworzenie potencjału technicznego i naukowego przemysłu obronnego;
- odtworzenie Obrony Cywilnej i wpięcie jej w system bezpieczeństwa narodowego.
***
Anna Turska – włocławianka, dziennikarka na emeryturze, mieszkanka Przywieczerzynka, kandyduje do Sejmu w okręgu nr 5 z pozycji 22.
– Obecna kampania jest najbardziej brutalna w telewizji. Szczególnie widać to w tzw. telewizji publicznej. Pozbawione wszelkich hamulców opluwanie opozycji widocznie podoba się elektoratowi PiS.
W moich kontaktach osobistych tej nienawiści nie odczuwa się często. Raczej czasami wyczuwalna jest niechęć, wynikająca z bardzo skutecznej pisowskiej propagandy, prowadzonej w „państwowych” mediach. Jestem nieraz zszokowana skutecznością tej propagandy.
A lewica nie ma żadnego środka przekazu. Niedawno po raz kolejny upadła „Trybuna”, a „Przegląd” walczy o przetrwanie.
My jako kampanijni misjonarze niewiele zdziałamy.
Wracając do kampanii przedwyborczej, to raz tylko jakaś agresywna starsza kobieta zakrzyczała coś o komunistach, gdy niezbyt pochlebnie odezwałam się o Konfederacji.
Mieszkam na wsi i widzę, że niestety PiS zaanektował dużo głów. Ale skoro PSL porzucił wieś, to ktoś musiał zająć to miejsce, szczególnie w stosunku do biedniejszej części wiejskiego społeczeństwa. Oni boją się, że inna władza zabierze im to, co dał PiS. Dla nich demokracja, praworządność, prawa kobiet, Unia Europejska – to odległy kosmos. Jedyna nadzieja, że nie pójdą głosować, choć zapewne ksiądz na niedzielnej mszy 15 października im to nakaże.
Notowała: Nina Michalak
9 października 2023 r.